Zanim się obejrzała stała na werandzie pięknego, dużego domu w białym kolorze, na jego parapetach stały brązowe donice z czerwonymi kwiatami, które kontrastowały ze ścianami, dom był bardzo piękny. Biorąc głęboki oddech zapukała do drzwi. Nie musiała długo czekać, gdyż już po kilku sekundach w drzwiach stanął wysoki brunet o ślicznych, brązowych oczach, które przyglądały się jej z zaciekawieniem.
-Yhm, jest może Nancy?- spytała bawiąc się nerwowo rękawami od kurtki.
-Jasne, zaraz ją zawołam, wejdziesz?- zapytał przyglądając się jej uważnie, nie było to nachalne spojrzenie, czy pełne obrzydzenia on po prostu na nią patrzył jak na dziewczynę, którą chciałby poznać i właśnie to ją przerażało.
-Tak, ok.- powiedziała niezręcznie. Chłopak otworzył szerzej drzwi i wpuścił ją do środka. Dopiero teraz mu się przyjrzała. Wyglądał na niewiele starszego od niej, może i miał inny kolor włosów niż Nancy, ale od razu można było zauważyć liczne podobieństwa pomiędzy nimi. To na pewno jej brat.
-O Caroline, jesteś! Widzę, że poznałaś już mojego brata Davida.- zawołał rudowłosa zbiegając ze schodów. Miała na sobie obcisłe jeansy i koszulkę z krótkim rękawem a na to katanę.- To co? Możemy już iść?- spytała chwytając Car pod ramię.
-Może was podwiozę?- spytał David.
-Nie, jest ciepło, przejdziemy się.- uśmiechnęła się rudowłosa
-Ok, jak wolicie, tylko uważajcie na siebie. Do zobaczenia Caroline.- powiedział z iskierkami w oczach posyłając jej szczery uśmiech.
-Do zobaczenia David.- powiedziała speszona, jednak odwzajemniła ten gest.
***
-Co? Komu?- zapytała zdziwiona Car.
-No Lukasowi przecież.- zaśmiała się.- Widać to na pierwszy rzut oka.
-Przestań, jestem nowa i tylko dlatego zaprosił mnie na imprezę.- stwierdziła z pewnością w głosie.
-Jasne, jasne, dlatego zaprosił cię na nią osobiście. W bajki wierzysz?- zapytała przyjaciółka. Nie rozumiała dlaczego dziewczyna nie chce tego przyznać, nie znała jej długo, ale ją lubiła i wiedziała, że jest miłą osobą, może trochę zamkniętą w sobie ale miłą. Ponadto Caroline była śliczna, miała idealną figurę, oraz śliczne rysy twarzy, więc dlaczego nie chciała dopuścić do siebie myśli, że może się komuś spodobać?
-Nawet jeśli miałabyś rację...- zaczęła, jednak Nancy przerwała jej.
-Zawsze ją mam.- odparła pewnie rudowłosa. Car wywróciła teatralnie oczyma.
-On nie jest dla mnie, jest popularny i lubiany, przeciwieństwo mnie.
-Lukas jest inny, nigdy nie ocenia ludzi nie znając ich. Nie jest jak ci wszyscy głupi mięśniacy z drużyny, nie traktuje dziewczyn przedmiotowo, a szczęściara, która zostanie jego dziewczyną będzie miała najprzystojniejszego i najbardziej opiekuńczego chłopaka na świecie, który zawsze stanie w jej obronie i nie pozwoli jej skrzywdzić. No i jest przystojny.- słowa przyjaciółki uderzyły w Car niczym fale morskie. To było to, czego przez całe życie chciała. Bezpieczeństwo. To właśnie to słowo przychodziło jej namyśl, kiedy wyobrażała sobie Lukasa. Był ideałem, musiała to przyznać i właśnie dlatego wiedziała, że do siebie nie pasują, jej życie było dalekie od ideału.
-Brzmi jak jakaś bajka.- zaśmiała się w celu rozładowania napięcia.
-A Lukas to twój książę.- zachichotała Nancy.
-Nie jestem księżniczką.- odparła marszcząc brwi. Daleko mi do niej.
-Każda dziewczyna jest księżniczką, ty po prostu jeszcze nie znalazłaś swojego księcia, który cię uratuje.- stwierdziła ruda, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
A może nie każda księżniczka zasługuje na ratunek?
***
Nancy nawet nie trudziła się z pukaniem do drzwi, muzyka była tak głośna, że i tak nikt by tego nie usłyszał. Kiedy weszły do domu dostrzegły tabuny nastolatków pijących, lub ocierających się o siebie na parkiecie. Niemożliwe, żeby ktoś miał tylu znajomych. Przemknęło przez myśli brunetki.
-Zaprosili tu połowę miasta?- krzyknęła do rudowłosej, tak, aby ta mogła ją usłyszeć.
-Na to wygląda.- odkrzyknęła. Imprezy również niebyły żywiołem Nancy, ale chciała, aby Car lepiej poznała kilka osób. A gdzie można to zrobić jak nie na imprezie?- Chodźmy po coś do picia.- zaproponowała. Caroline pokiwała ochoczo głową.
Przeciskając się pomiędzy spoconymi ciałami pijanych nastolatków myślała tylko o tym, że wolałaby być w domu, ale postanowiła, że zostanie na godzinę, a później niepostrzeżenie się ulotni. Wchodząc do kuchni odetchnęła z ulgą.
-Jednak jesteś.- usłyszała za sobą głos, który zdążyła już polubić. Odwróciła się w stronę jego właściciela.
-Przecież obiecałam.- stwierdziła wpatrując się w niebieskie jak niebo tęczówki.
-Przyznam, że wciąż nie byłem pewien.- uśmiechnął się do niej promiennie powodując, że jej kolana uginały się pod ciężarem ciała. Jak zwykle wyglądał idealnie.
-Cześć Luke.- powiedziała Nancy przystając obok.
-Hej, Nanc.- odparł uśmiechnięty.-Jak wam się podoba impreza?- zapytał ciekawy.
-Właściwie to dopiero przyszłyśmy, ale wygląda niezle.- wyjaśniła uśmiechając się do niego przyjacielsko.
-Nancy!- usłyszała z tyłu. Odwróciła się i pomachała w kierunku dziewczyny z blond włosami.
-Ym, Luke, czy mogę ją na chwilę z tobą zostawić?- spytała, Car już chciała jej coś powiedzieć, jednak pierwszy odezwał się Lukas.
-Jasne.- taka opcja mu odpowiadała, lubił Nancy, to fakt, ale chciał spędzić trochę czasu z brunetką sam na sam, aby móc ją lepiej poznać.- Obiecuję, że nic się jej niestanie.- dodał wpatrując się w oczy Caroline tak intensywnie, że myślała, że zemdleje.
-To do zobaczenia później!- krzyknęła uradowana z obrotu sprawy rudowłosa. Wiedziała, że do siebie pasują i za wszelką cenę chciała im to udowodnić.
-Nie musisz się mną opiekować.- stwierdziła Caroline, kiedy zostali sami w pomieszczeniu.
-Wiem, ale chcę.- stwierdził bez zawahania. Na twarz dziewczyny wpełzł rumieniec, jak zawsze w jego towarzystwie.- Choć, przedstawię cię moim kumplom.- powiedział łapiąc ją za rękę, kierując się w stronę tarasu. Normalnie wyrwałaby się z jego uścisku i powiedziała, że nie życzy sobie, żeby ten ją dotykał, ale tym razem byłoby to kłamstwo. Jego dotyk jej nie obrzydzał, wręcz przeciwnie, sprawiał, że chciała go więcej.
-Michael!- krzyknął Luke do chłopaka z czerwonymi włosami, ten odwrócił się i uśmiechnął na widok blondyna.
-Cześć.- podszedł do niego i wykonali 'męski uścisk'.- A to kto?- zapytał uśmiechając się przyjaźnie do brunetki.
-No tak, Car, to jest Michael, mój przyjaciel, Michael, to Car, jest nowa w szkole.- wyjaśnił.
-Hej, miło mi cię poznać.- powiedział z uśmiechem czerwonowłosy wystawiając dłoń w kierunku dziewczyny.
-Mi również.- odparła speszona, jednak odwzajemniła uścisk i uśmiech. Na pierwszy rzut oka mogła zobaczyć, że ten chłopak jest wariatem, pozytywnym wariatem i wiedziała, że jeśli życie na to pozwoli, to na pewno się zaprzyjaźnią.
-A gdzie są...- Lukas nie zdążył dokończyć, gdyż został 'zaatakowany' przez dwóch chłopaków.
-No witaj Hemmo!- krzyknął brunet o azjatyckiej urodzie.
-A kim jest twoja piękna towarzyszka?- zapytał chłopak o lekko kręconych włosach z czerwoną bandaną na głowie.
-To Caroline, koleżanka ze szkoły.- powiedział uśmiechając się pokrzepiająco w jej stronę. Zachichotała cicho. Od razu widać, że to dobrzy przyjaciele.
-Może byś nas przedstawił matole.- powiedział wysoki brunet ubrany w koszulkę z nazwą jakiegoś zespołu.
-No tak, Caroline ten matoł tutaj to Calum, a ten tu to Ashton.- wyjaśnił wskazując na nich po kolei.
-Witam, witam.- ukłonił się brunet puszczając jej oczko. Normalnie czułaby się speszona, ale wiedziała, że z ich strony nic jej nie grozi.
-Miło mi.- powiedział uroczy chłopak z loczkami i dołeczkami w policzkach.
-Cześć.- powiedziała rumieniąc się.
-Czyli chodzimy razem do szkoły?- wtrącił Michael.
-Tak.
-Jak to możliwe, że cię w niej nie dostrzegłem?- zapytał zamyślony wywołując uśmiech u dziewczyny.- Widać Hemmings umiejętnie cię przed nami krył.- zaśmiał się a reszta do niego dołączyła.
-Ok, to ja oprowadzę Caroline. Spotkamy się później.- ekipa przytaknęła głowami posyłając dziewczynie uśmiech.
***
-Nie piję alkoholu.- wyjaśniła licząc, że nie zacznie wypytywać dlaczego tak jest.
-Hej, kto tu mówi o alkoholu?- zapytał unosząc dłonie w geście obronnym.- Może być sok pomarańczowy?- spytał podając jej szklankę. Pokiwała ochoczo głową.
-Siemasz Luke.- zawołał jakiś gruby głos. Lukas odwrócił się w stronę jego źródła ukazując dziewczynie postać chłopaka, który niedawno przyglądał się jej nachalnym wzrokiem podczas apelu. Lukas też nie wyglądał na zadowolonego z jego obecności.
-O co chodzi Brad?- spytał zakładając ręce na umięśnioną klatkę piersiową.
-Jeden z chłopaków na górze robi jakieś problemy.- wyjaśnił.- Nie mogłem znaleźć Michaela ani Asha, więc stwierdziłem, że powinieneś wiedzieć.
-Ok, zaraz tam przyjdę.- powiedział po czym zwrócił się w stronę Caroline.- Zaraz wrócę, a ty usiądź sobie w ogrodzie i poczekaj na mnie, ok?- nie chciał jej zostawiać samej, czuł się tak dobrze w jej towarzystwie.
-Ok, zaczekam.- uśmiechnęła się co chłopak szybko odwzajemnił. Ona również nie chciała zostawać sama, ale nie miała innego wyjścia. Kiedy tylko Lukas opuścił pomieszczenie udała się w stronę tarasu, aby być jak najdalej od tego całego Brada. Jego wzrok bardzo się jej nie podobał, był nachalny i wulgarny, więc nie miała zamiaru przebywać z nim sam na sam w jednym pomieszczeniu.
Chłopak jednak miał zupełnie inne plany.
========================================================================
Wiem, że dawno nie było rozdziału, za co przepraszam. A co sądzicie o tym? Czy jest dalszy sens aby kontynuować to opowiadanie?